Jednak osobiście uważam, że próbować trzeba. Po długim czasie przygotowań i zbieraniu materiałów dowodowych, fotografii, obliczeń i podsumowań sprawa stała się rozwojowa i zaczyna swój bieg. Praca była żmudna i pracochłonna. To jest jednak właściwie początek i wreszcie krok naprzód. Sprawa nabiera już swoistego tempa.
Jednak, jak bywa to w takich przypadkach, jedni, niemieckie władze rządowe uważają tę kwestię za niebyłą, uregulowaną, gdyż – wg nich - w 1953 r. Polska zrzekła się od nich odszkodowań. Były wprawdzie takie próby wymuszane na Polsce przez komunistów z czasów Stalina w 1953 r., ale brak jest jakiegokolwiek dokumentu stwierdzającego rezygnację z jakichkolwiek odszkodowań. Ale, co smutne, niemiecką narrację podchwyciła polska opozycja, popierająca niemiecki, błędny punkt widzenia.
Polskie władze rządowe twierdzą jednoznacznie, że odszkodowania Polsce się należą, tak jak i innym krajom, którym Niemcy wypłacali i wypłacają odszkodowania. A najbardziej zniszczona Polska nie otrzymała nic. Wiadomo, że Niemcy będą się uchylać od tego typu wydatków finansowych.
Być może należy podjąć edukację historyczną i przypominać poczynania okupantów niemieckich i sowieckich na terenach Kaszub i ich stosunku okupantów wobec Kaszubów ?
W najbliższym czasie oczekiwać należy od naszego rządu, kolejnego słusznego kroku, aby tego rodzaju raport przygotowany został na dzień 17 września, dnia napaści ZSRR na Polskę w 1939 r.. Przygotować, przedstawić go, przesłać i skutecznie wyegzekwować reparacje wojenne od Federacji Rosyjskiej. To będzie sprawa trudna, ale nie niemożliwa. A wskazuje na to dzisiejsza sytuacja i tocząca się jeszcze wojna na Ukrainie. Ukraińcy już mówią dziś o odszkodowaniach od Federacji Rosyjskiej i ukaraniu przywódców rosyjskich za dokonywane przez nich zbrodni ludobójstwa.
Sprawy reparacji to jest proces trwający dziesiątkami, setkami lat. Ale jest to realne, chociaż trzeba sobie zdać sprawę z faktu, że trwa to pokoleniami. Niemcy wypłacili ostatnio odszkodowania (kolejną ratę) Francji za I wojnę światową (1914-1918).
Sprawy kontrybucji wojennych nie są kwestią odosobnioną. W historii znane były takie przypadki, a skuteczność ich spłat była kontrolowana i realizowana. Nie jest to żadna łaska zbrodniczych państw, danina czy darowizna ale międzynarodowe porozumienia i prawo przysługujące poszkodowanym za dokonane bezprawne imperialne zapędy i zniszczenia wojenne i czyny ludobójstwa.
Gdy Królestwo Niemieckie z kanclerzem Bismarckiem pokonało Cesarstwo Francuskie Napoleona III w wojnie lat 1870/1871 r., jednocząc się utworzyli Cesarstwo Niemieckie – Drugą Rzeszę. Francuzi musieli zapłacić Niemcom kontrybucje wojenne w wysokości 5 mld franków w złocie.
L. Pastusiak w swojej pracy, Prezydenci w anegdocie, Warszawa 1995, scharakteryzował sylwetkę trzydziestego prezydenta USA Calvina Cooligde urzędującego w latach 1923 – 1929. Był on człowiekiem małomównym i bardzo dowcipnym. Na s. 247 pracy czytamy więc:
W Białym Domu trwał remont. Architekt poprosił prezydenta na poddasze i pokazał, jak zniszczone zostały stropy budynku podczas pożaru spowodowanego przez Anglików w czasie wojny w 1814 r.
Woli pan drewniane czy stalowe stropy, panie prezydencie ? – Proszę założyć stalowe, ale rachunek za naprawę proszę przesłać królowi angielskiemu – odpowiedział Cooligde.
Pożar miał miejsce ponad 100 lat wcześniej od wypowiedzi prezydenta. Faktycznie. Człowiek małomówny i dowcipny.
Ciekaw jestem zdania Czytelników czy z naszej, polskiej strony działania rządu w sprawie reparacji są zasadne.
Prosiłbym o opinie na ten temat.