Wydrukuj tę stronę
piątek, 13 czerwiec 2014 00:06

Sanctus JP2 - rowerem przez Bałkany

Autor:  Jan Kostuch
Oceń ten artykuł
(7 głosów)

5 maja 2014

 

Dojechałem do Macedonii. Jest to piękny  kraj, bardzo zielony, mniej górzysty,  niż Grecja, chociaż podjazdy są długie i ciężkie.

W drodze zniszczyła się tylnia opona – popuściły druty. Dojechałem jakoś do wulkanizacji w miejscowości Gevgelija, żeby ją wymienić. Bardzo uczynny właściciel punktu usługowego powiadomił znajomego specjalistę, który specjalnie przyjechał taksówką,, wymienił oponę za 15 euro, napompował koła, a gdy zauważył że nie mam pompki, dał ją gratis. Wypiłem jeszcze gratisową kawę i po 40 minutach byłem już na trasie.

 

6 maja 2014

 

Od godziny 4 – tej rano do 21 – ej przejechałem Macedonię i dojechałem do Bułgarii.  W sumie zrobiłem 180 km, co jest dobrym wynikiem. Przez całą drogę wiał ostry zimny wiatr z północy. Po drodze, w macedońskim mieście, Strumica napotkałem grupy młodzieży w strojach regionalnych. Zachwyciła mnie piękna pisanka wielkanocna. Historia miast macedońskich sięga X wieku p.n.e. i splata się z historią Grecji. Miasto Strumica utrzymuje kontakty partnerskie z polskim Grójcem.

 

Już w Bułgarii zatrzymałem się przy mobilnym barze na posiłek. Obsługa i klienci żywo interesowali się moimi opowieściami z podróży rowerowej, kelnerzy częstowali dodatkowymi porcjami papryki. Oferowane dania – kotlety baranie, chleb pieczony, frytki, mnóstwo grillowanej papryki i pomidorów były bardzo pożywne i smaczne.

Podróże rowerowe mają niezaprzeczalny urok. Można dobrze poznać mijane regiony, ludzi, ich obyczaje. Pokonywanie przeciwności hartuje ducha i dodaje siły. Ten urok rowerowej podróży zachwyca, wciąga, a może nawet uzależnia. Pielgrzymka w grupie, a samotna podróż różnią się od siebie, ale warto odbyć jedną i drugą.

  

7 maja 2014

  

Droga, którą jechałem przez 50 km biegła obok autostrady do Sofii. Stolicę Bułgarii jednak ominąłem. 

 

 

Licznik pokazał 1000 km samotnej podróży. Postanowiłem to uczcić, konsumując kupiony przy drodze regionalny wyrób, pyszną konfiturę z płatków róży – bułgarski specjał. Bułgaria słynie z uprawy róż, a przetwory i kosmetyki różane to tutejsza specjalność. Konfitura była przepyszna. Zjadłem cały słoik tego przysmaku. To był błąd. Brzuch mój wzdął się jak balon, rozbolał mnie żołądek, bardzo osłabłem. Około wieczora rozpoczęła się różana rewolucja, chwilami bardzo hałaśliwa. Przez następne dni starałem się trzymać dietę. Pomimo trudności, przejechałem 160 km, podziwiając pasmo Rodopów i mijając tutejsze miejscowości.

Nocowałem  przed granicą z Serbią, w opuszczonej wiacie, nieopodal miejscowości Tran, która jest podobno znana w Bułgarii z rekordowo niskich temperatur w okresie zimowym. Sam mogłem to ocenić nad ranem dnia następnego.

 

8 maja 2014

  

Około 3 – ciej w nocy obudził mnie lodowaty chłód. Spakowałem mój niewielki dobytek i ruszyłem w dalszą drogę, rozgrzewając się jazdą. Po 60 kilometrach i 18 – to kilometrowym podjeździe serpentynami, zatrzymałem się na posiłek w przydrożnej restauracji, w Serbii. Kelner, miłośnik rajdów MTB, postawił mi śniadanie.

Postanowiłem jechać w kierunku Dunaju. Do godziny 21 – szej przejechałem 180 km. Pogoda była piękna, górki średniej wysokości, chociaż podjazdy okazały się długie i męczące. Po różanej rewolucji nie ryzykowałem kupowania zjadania nieznanych smakołyków. Kupowałem tylko pieczywo. Głównie pożywiałem się w restauracjach lub barach, które oferowały bardzo dobre i tanie jedzenie: posiłki mięsne lub z sera. Serbia sprawia wrażenie biednego i zaniedbanego kraju, ale mieszkańcy są sympatyczni, gościnni i po prostu przyjaźnie nastawieni do drugiego człowieka. 

 

 

 

Myśląc o bratobójczej wojnie domowej, która tutaj miała miejsce, nie mogę nadziwić się, jak ci sympatyczni ludzie mogli się wzajemnie zabijać i pałać do siebie nienawiścią. Podczas działań wojennych niesamowicie zniszczyli swój własny kraj. Widać, że teraz mozolnie go odbudowują, ale tym, którzy zginęli w bezsensownej walce nic życia nie przywróci.

Wieczorem napotkani motocykliści, też na jednośladach, postawili mi kawę. Pogoda była dobra, a moja forma również. Do godziny 23 – ciej przejechałem 210 km i dotarłem do Rumunii.

Jadąc wzdłuż torów kolejowych natrafiłem na dworzec kolejowy.

Tutaj zatrzymałem się na luksusowy nocleg na ławce dworcowej poczekalni. W nocy na dworcu pojawili się inni podróżnicy – może lokalne wagabundy? Zachowywali się bardzo kulturalnie. Nikt mnie nie budził, i starali się nie przeszkadzać.

  

9 maja 2014

  

Pobudka o godzinie 4.30.  Znowu długie podjazdy, ale też i zjazdy.

 

 

 

Pogoda w sam raz na podróże rowerowe, ok. 17ºC, rześki wietrzyk, ciekawe krajobrazy. W Rumunii widoczne są ślady rzymskich fortyfikacji. W pobliżu miasta Drobeta przepływający Dunaj tworzy wąwóz nazywany Żelazną Bramą. Ukształtowanie terenu oraz zasoby Dunaju wykorzystano do budowy elektrowni wodnych. Podziwiałem piękne pejzaże naddunajskie, najdłuższą rzekę europejską i rozciągnięte wzdłuż niej urokliwe miasta.

 

10 maja 2014

 

Dzisiejszy dzień rozpocząłem zimną bryzą znad Dunaju, prosto w twarz.

 

 

 

Przejechałem 90 km. Droga okazała się ciężka z powodu dużej ilości przejeżdżających TIR’ów i innych pojazdów. Po rumuńskich drogach poruszają się samochody różnego typu, konie, osły ciągnące wozy obładowane sianem,  ludzie ciągnący wózki, miejscowi rowerzyści no i ja – pielgrzym z Polski.

W Rumunii widać dużo małych poletek, uprawianych prymitywnymi metodami. Gdy porównuję mijane kraje z moją ojczyzną, muszę stwierdzić, że w Polsce widać postęp i rozwój gospodarczy. Chciałbym, aby u nas tak było dalej.

 

 

 

Krajobrazy Rumunii są bardzo zróżnicowane. Podobno rumuńskie wina są niezłe. Liczyłem na możliwość degustacji, niestety ta beczka była pusta.

Rumuńskie miasta zachwyciły mnie perełkami architektury, wśród których wyróżniają się budynki cerkiewne i kościelne. 

 

 

Podziwiając otaczające mnie dzieła rąk ludzkich i dzieła natury, przemierzyłem 190 km. Zasnąłem za przydrożna skarpą

 

11 maja 2014

 O 4 – tej rano obudził mnie jak zwykle poranny chłód i wilgoć. Wszystkie rzeczy były mokre od rosy. Musiałem wszystko wysuszyć, po czym pozbierałem mój dobytek i wyruszyłem w drogę, rozgrzewając się podczas jazdy.

Teren był prawie płaski, ale jazda była utrudniona przez  silny wiatr, wiejący z północy. Do godziny 12 – tej przejechałem 90 km. Jazda pod wiatr bardzo mnie zmęczyła. Zacząłem odczuwać senność. Na mokrym łuku drogi, zjeżdżając w dół, poczułem, że wynosi przednie koło. Przednie koło miało łysą oponę. Muszę wszystkich rowerzystów przestrzec – nie należy jeździć na łysych oponach! Przed upadkiem i poważnym wypadkiem uratowała mnie tylna opona, wymieniona w Macedonii. 

Tego dnia udało się przejechać 180 km. Nocleg zorganizowałem w ruinach byłej stacji benzynowej.

 

Jadąc przez Rumunię zakończyłem moją podróż przez Bałkany. Kraje bałkańskie, które odwiedziłem to Grecja, Macedonia, Bułgaria, część Serbii, południowa część Rumunii.

 

 

Miejscowości mijane podczas podróży:

 

przez Macedonię: Gevgelija, Strumica, Nowoselo;

 

przez Bułgarię: Petricz, Błagojevgrad, Radomir, Pernik, Tran;

 

przez Serbię: Surdulica, Leskorac, Nisz, Negotin, Kladovo;

 

przez Rumunię: Drobeta, Lubboj, Timisoara, Arad, Oradea.

 

Bałkany to uboższy region Europy, ale mieszkańcy są życzliwi i otwarci na drugiego człowieka. Konflikty, które miały tu miejsce w historii dawnej i bliskiej pokazały, że nie zawsze tak było. Na szczęście podczas mojej podróży przez kraje bałkańskie, panował pokój, a spotkania z mieszkańcami przebiegały w serdecznej i przyjaznej atmosferze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trasa: maps.google.pl

 

 

 

Czytany 17526 razy Ostatnio zmieniany piątek, 08 sierpień 2014 13:33

1 komentarz

Artykuły powiązane