Wydrukuj tę stronę
czwartek, 19 wrzesień 2013 13:24

Franciszek Treder (1903 – 1980) w pamięci Mu Współczesnych

Autor: 
Oceń ten artykuł
(6 głosów)

W literaturze przedmiotu wiele pisano na temat Twórcy i Patrona Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach Franciszka Tredera. Nie były to osądy obiektywne, raczej subiektywne i bardzo go krzywdzące. Bo cóż może wiedzieć, a tym bardziej powiedzieć, urzędnik pracujący na płatnym etacie, przerzucający akta i siedzący w jakimś instytucie czy w uniwersytecie z dumnym nawet tytułem profesora, o człowieku, który całe swoje życie poświęcił na działania w terenie i prowadzenie w miarę swych własnych często skromnych środków na własne badania, przemyślenia, wnioski? Oczywiście, że niewiele. Ale to jest moje skromne zdanie, z którym nie każdy musi się zgadzać i liczyć.

Co pracownicy wyższych uczelni myślą o asystencie muzealnym, adiunkcie czy kustoszu? To, że są to ludzie terenu, z prowincji, głębokiej prowincji z gminnych czy powiatowych samorządów. A są to przecież tacy sami pracownicy merytoryczni, naukowi, jak i oni. Ale z pogardą i cynizmem wymawia się słowo „Muzeum”. Nie mają oni pojęcia o pracy muzealnej czy terenowej. W praktyce jednak wygląda to tak, że im mniej wiedzą, tym więcej mają do opowiadania i pisania. I przypuszczają krytykę, bo wydaje im się, że wszystko wiedzą najlepiej. Są przecież naukowcami czytaj badaczami. Tylko zastanowić się należy nad tym, badaczami czego? Zafałszowanych akt komunistycznych, czy badaczami, którzy chcą dojść do prawdy i przedstawić ją. A to nie jest to samo. To są dwa inne, diametralnie różniące się i wzajemnie wykluczające kierunki.  

Treder nie był profesorem ani nawet magistrem, ale na tamte czasy był wykształconym człowiekiem o otwartym umyśle.

Czy dzisiejsze instytuty czy uniwersytety są od tego, aby z młodzieży czy ich rodziców ściągać tylko czesne za studia, za tzw. kształcenie i wystawienie mało potrzebnego certyfikatu ? A co z nabywaniem praktyki przez studentów, przecież to jest podstawa uzyskania pracy. Bez praktyki, o pracy można zapomnieć, bo przecież wiadomym jest, że to „ćwiczenie czyni mistrzem”.

Dzisiejszy rynek pracy potrzebuje fachowców, którzy mogą nauczyć się czegoś merytorycznego podczas praktyk. Oczywiście najlepiej praktyk dla płatnych uczelni, ale na koszt instytucji takich, jak muzeum i jego pracowników merytorycznych. Bo przecież adiunkt instytutu czy uczelni jest pracownikiem naukowym, merytorycznym, wydaje mu się, że szanowanym, a adiunkt muzeum jest kimś gorszym, bo przecież pracuje tylko w jakimś podrzędnym muzeum. A adiunkt jest adiunktem, tylko ten pierwszy teoretykiem, a drugi praktykiem i … też teoretykiem. A więc, który jest „naiwnym”… wolontariuszem ?

Czy ten z prowincji praktyk czy ten uczelniany teoretyk ?

Z wielkim zdziwieniem przeczytałem informację w „Polsce Dzienniku Bałtyckim” z dnia przedwczorajszego (17. 09. br.), że Etnofilologii kaszubskiej na UG jednak nie będzie. Autorka pisze, że „Etnofilologia kaszubska okazała się mało atrakcyjnym kierunkiem studiów dla młodych ludzi, w związku z czym nie zostanie uruchomiona w tym roku na Uniwersytecie Gdańskim. … a chętnych do studiowania na tym nowym kierunku było raptem 14 osób… a potrzeba minimum 25 osób. … Etnofilologia kaszubska miała być w ogóle pierwszą etnofilologią na polskich uczelniach. O jej powstanie zabiegały m. in. środowiska kaszubskie. …

Prof. dr hab. Cezary Obracht-Prondzyński z Instytutu Socjologii UG zauważył, jak pisze autorka, …że te 14 osób, które się zgłosiły jest i tak dużym sukcesem. Żałuję, że kierunek nie ruszył. To trochę stracona szansa. …

Z takim zdaniem nie mogę się zgodzić. Jest przecież i inna możliwość. Wracam więc do wyżej postawionego zapytania. Po drugie, jak można chętnym odmówić nauki i odesłać ich do domu ? Czy dla cytowanego wcześniej środowiska kaszubskiego nie liczą się intencje, a jedynie kasa ?

Treder kształcił swych pracowników sam. Wyuczył Franciszka Brzezińskiego, gawędziarza, przewodnika Muzeum Kaszubskiego, który przepracował w nim 47 lat. Ten z kolei bez zarzutu uczył kolejnych pracowników Muzeum Kaszubskiego. Ja też należałem do nich. Ale od niego mogli uczyć się też pracownicy naukowi uczelni i instytutów. Szkoda tylko, że nauczyli się tak niewiele przez tak wiele, wiele lat.

A to nam w Muzeum przyszło kontynuować słuszne myśli Tredera, założyciela i Patrona Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach. I to realizujemy.  

I za to też m. in. w 1995 r. Franciszek Treder został Patronem swego Muzeum, a w 1997 r. wystawiłem przy Muzeum Kaszubskim pomnik z Jego popiersiem.

A czy sobie na to zasłużył ? O tym niech mówią świadkowie tamtych dni, aż wreszcie i sam Treder.

 

Norbert Maczulis

 

Znany pisarz, publicysta i historyk literatury Leon Roppel napisał niegdyś o Franciszku Trederze (Kolekcja F. Tredera, 58/24, Korespondencja Franciszka Tredera z regionalistami (1935 – 1974):

   Pan Franciszek Treder rodem z Borzestowa w pow. kartuskim, obecny (do 1973 r. – N. M.) kustosz kaszubskiego muzeum regionalnego w Kartuzach, należy do tych miłośników regionu, którzy uważają, że warto zbierać jak najwięcej wytworów ludowych dla właściwego zaprezentowania kultury naszego regionu.

   Pewnego dnia, gdy był jeszcze nauczycielem w okresie przedwojennym, przechodził przez podwórze jednego z gospodarzy, gdy koło podszurka zauważył porzucone, walające się stare radło. Tego rodzaju sprzętu nie posiadał jeszcze w swych zbiorach, po kształcie zaś narzędzia przypuszczał, że liczy sobie grubo ponad setkę lat, co zważywszy na kruchość materiału, z jakiego zostało utworzone, jest już wiekiem bardzo pokaźnym. Oglądał też radło ze wszystkich stron, wyraźnie bowiem nie podobał mu się łańcuch, przyczepiony do podstawy, łańcuch nowszego pochodzenia, który jednak z łatwością dałoby się usunąć. Zapalony zbieracz, jakim był Pan Franciszek, spodziewał się, że jeżeli przedstawi właścicielowi powód swego zainteresowania oraz opowie o wartości, jaką tego rodzaju sprzęt przedstawia dla dziejów kultury, otrzyma go do swoich zbiorów.

   Gospodarz dał się łatwo przekonać o wartości radła. Potakiwał Trederowi, przyświadczał, wyjaśniał nawet pochodzenie tego sprzętu i jak nim się posługiwano tak, że uradowany zbieracz już chciał sobie zarzucić radełko na ramię roweru, podziękować gospodarzowi i ruszyć w dalszą drogę.

   Przestrzegając jednak wszystkich form dobrego kupca zapytał jednak:

   - Wiele We za to radełko chcece ?

   - a na to usłyszał w odpowiedzi: Zele Wamy sę to radełko widzy, to mogę je Wom dac. Ono mie ju nie je potrzebne. Ale ten lyńcuch, co prze nim je, ten jesz je prawie jak nowy, i za ten muszycie mie dac 15 złotech.

   A bez tego lyńchuca jo tego radła nie odstąpię!...

   Suma jak na owe czasy była dość duża. Próbował też Treder nieco się targować, gospodarz jednak ani myślał ustępować. Tak więc, aby otrzymać bezwartościowy z punktu widzenia ludoznawczego łańcuch, trzeba było zapłacić sporą sumę pieniędzy. Ale czego się nie robi dla ratowania zabytków kultury!

   Następny dokument,

to list kondolencyjny płynący od serca, a napisany własnoręcznie przez kierownika muzeum w Kwidzynie Alfonsa Lemańskiego skierowany do żony i rodziny Franciszka Tredera z dnia 6 września 1980 r. (F. Treder zmarł 20 sierpnia 1980 r. w Gdyni, gdzie został też pochowany). Pragnę przypomnieć, iż był to okres strajków sierpniowych „Solidarności” w naszym kraju. Dojazd z Kartuz do Gdyni był więc praktycznie niemożliwy.  

                                               W. Szanowna Pani,

   Przesyłam Wielce Szanownej Pani oraz Jej Bliskim wyrazy głębokiego współczucia z powodu śmierci śp. Męża Pani i Ojca Rodziny.

   Każdy, kto utracił tak bliską sobie osobę, pojmuje jak dotkliwy i bolesny to cios !

   Od 30 lat byłem serdecznym przyjacielem śp. Franciszka Tredera, człowieka o legendarnym życiorysie, z którym miałem szczęście razem pracować w muzealnictwie. Zawsze byłem pełen podziwu i zachwytu dla Jego ogromnego wkładu w stworzeniu i rozbudowie Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach oraz w popularyzacji pięknej kultury materialnej, duchowej i społecznej ludu kaszubskiego.

   Jeszcze w tych dniach planowałem Go odwiedzić w Gdyni, pokrzepić na duchu i przekazać rady lekarskie. Niestety z prasy dowiedziałem się, że Go nie ma już wśród nas.

   Oddając Mu należny Hołd – bez przesady można powiedzieć, że pamięć o Nim nie zginie, gdyż Jego wieczystym pomnikiem jest Jego największe dzieło - Muzeum Kaszubskie w Kartuzach.

                                                                                              Alfons Lemański

(Kolekcja Franciszka Tredera, sygn. Z.58/12)

   Następne pismo

(aż nieprzyzwoicie późno, dobrze, że nie pośmiertnie) skierowane do Franciszka Tredera brzmiało:

   Zarząd Studenckiego Klubu POMORANIA przy Zarządzie Głównym Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Gdańsku ma zaszczyt zawiadomić Pana o przyznaniu Mu w bieżącym roku Medalu Stolema za zorganizowanie muzeum kaszubskiego w Kartuzach i permanentną pracę dla dobra Kaszub.

   Z tej okazji w imieniu wszystkich członków Klubu i swoim własnym składam Panu serdeczne gratulacje.

   O terminie i miejscu wręczenia Medalu powiadomimy oddzielnym pismem. Prawdopodobny termin 26. 04. 1980 r. w Sali Białej Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku przy ul. Długiej.

                                                                                              Z poważaniem

                                                                                              Feliks Borzyszkowski

Akta: ibidem.

   I jeszcze inne, kolejne świadectwo, które pozyskałem kilka lat temu od syna Franciszka Tredera Andrzeja.

To kaseta z nagraniem audycji Rozgłośni Polskiego Radia w Gdańsku, która z żalem informowała w eterze swoich słuchaczy, o tym że:

„W środek, 27 sierpnia (1980 r. - N. M.) na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni pochowano Franciszka Tredera – zasłużonego pracownika kultury i propagatora folkloru Kaszub.

Urodził się w 1903 r. w Łączyńskiej Hucie. Młodo rozpoczął pracę jako nauczyciel, ale choroba serca nie pozwoliła Mu na kontynuację zawodu. Został wtedy założycielem spółdzielni zrzeszającej nauczycieli emerytów i nauczycieli inwalidów, a wyrabiającej pomoce szkolne. W poszukiwaniu minerałów schodził Ziemię Kaszubską i zgromadził w swoim domu w Borzestowie wiele cennych przedmiotów kultury ludowej. Część ich – już przed wojną – zabrano do muzeum w Toruniu. Nawet wojna nie przeszkodziła Franciszkowi Trederowi w gromadzeniu zbiorów. Ceramika, narzędzia pracy, sprzęty domowe, obrazy, hafty – wszystko to wykupywał, wymieniał bądź wypraszał od właścicieli. W 1947 r. otrzymał od władz w Kartuzach budynek niewielki, a dziś szeroko w Polsce znany, który własnym wysiłkiem przysposobił na Muzeum. Był cieślą, elektrykiem i malarzem, a także kustoszem swych zbiorów. Jego Muzeum zyskało szybko rozgłos – było pierwszym na Pomorzu Gdańskim zbiorem świadectw kultury materialnej Kaszubów.

Franciszek Treder zjawił się w momencie ważnym – można powiedzieć ostatnim. Jeszcze rok, dwa i wiele z tych obiektów – dziś dla nauki bardzo cennych – spłonęłoby w piecach albo zgniło na śmietnikach. Zastępowały je w szybkim tempie standardowe wyroby przemysłu – fabryczne narzędzia pracy, meble na wysoki połysk, plastikowe obrusy.

To serce Tredera uznane przez lekarzy za zbyt słabe na użeranie się z młodzieżą, okazało się niezwykle silne w Muzeum, które w 1949 roku (z dniem 1 stycznia 1950 r. – N. M.) upaństwowiono. Przez wiele lat pełnił Franciszek Treder wiele funkcji naraz – od dyrektora po stolarza i sprzątacza. A zbiory wciąż rosły. Dalej bowiem trwała penetracja strychów i rzewutni, a także poruszona duma i świadomość plemienna Kaszubów, która skłaniała ich do przynoszenia tutaj starych garnków, instrumentów muzycznych, książek i tabakierek.

Zarzucano Franciszkowi Trederowi, że jego Muzeum gromadzi skarby i śmiecie, że brak w nim myśli porządkującej. Zapewne tak było. Ale taki charakter mają zazwyczaj zbiory gromadzone z miłości do Regionu. Potem dopiero nauka przyłoży do nich szkiełko i miarę, i zaprowadzi w nich ład. Muzeum Tredera było podobne do domu rodzinnego starych ludzi, w którym wszystko coś przypomina, wszystko jest ważne i drogie. Pamiętam wiele wizyt i wiele rozmów w jego malutkim pokoiku, który był nie tylko gabinetem dyrektora, co pokoikiem sypialnym stróża tych skarbów stale zastawionym nowościami wydartymi z pazurów czasu. Łączył wiele zawodów. Żadna praca nie była dla Niego za ciężka, ani żadna droga za długa, jeśli chodziło o zdobycze dla Muzeum. Odznaczony przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie „Medalem Stolema” zasłużył na to odznaczenie, jak mało kto. Niepozorny wzrostem, zagrożony od młodości poważną chorobą był w istocie prawdziwym Stolemem Kaszubskim, który na własnych plecach przenosił kaszubskie pamiątki i pozostawił po sobie Polsce – Muzeum”.

I jeszcze jedno.

Jest to stwierdzenie Franciszka Tredera, które opublikowałem w „Kaszubskich Zeszytach Muzealnych” nr 1 z 1993 r., s. 41.

„… dziś roi się od domysłów, kogo właściwie nazwać założycielem Muzeum. Chętnych do przyznania się do ‘winy’ jest aż nadto, a co najważniejsze, najwięcej wśród tych, którzy najmniej, albo w ogóle nie dołożyli ręki do tego dzieła. …

Nawet w trakcie sporządzania aktu przejęcia muzeum przez państwo ujawniały się tendencje, żeby nie mnie podać jako założyciela muzeum i ofiarodawcę zbiorów. …”.

To ostatnie zdanie zażenowany, Franciszek Treder dopisał własnoręcznie do swych Wspomnień w 1973 r., co skłania do głębokich przemyśleń i refleksji…

                                                                                              Norbert Maczulis

Czytany 6946 razy Ostatnio zmieniany czwartek, 19 wrzesień 2013 13:30
Norbert Maczulis

Zapraszam na stronę portalu Szwajcaria-Kaszubska.pl gdzie można przeczytać moje publikacje.

Dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach (do 30 kwietnia 2015), Norbert Maczulis

Mój profil na fb.com/norbert.maczulis

Najnowsze od Norbert Maczulis

Artykuły powiązane